Skip to main content

Hej Hej

 

Stało się, dziś pojawiła się w internecie pierwsza recenzją jaką „popełniłem” 🙂 Sam jestem ciekaw co Wy sądzicie na ten temat, może to jest jakiś kierunek jaki powinienym obrać w przyszłości 🙂 Będzie mi bardzo miło jeżeli skomentujecie jak Wam czytało moją recenzję,tak więc po krótkim wstępie zapraszam do lektury.

pozdrawiam

BPszczółkowski

Od kilku lat możemy zaobserwować stale rosnące zainteresowanie gotowaniem i zdrowym odżywianiem, w Internecie pojawia się coraz więcej blogów o tematyce kulinarnej. Odwiecznym problemem blogerów był jednak brak wiedzy fotograficznej i, o ile gotowały świetne dania, problemem były zdjęcia, które niepodparte żadną wiedzą i warsztatem fotograficznym– nie zachęcały ani trochę. Jakiś czas temu, dzięki wydawnictwu Helion, pojawiła się na rynku książka Helene Dujardin pt. „Ujęcia ze smakiem“. Wydawnictwo to w całości poświęcone jest fotografii oraz stylizacji dań, co zdaje się być tym, na co wszyscy kulinarni blogerzy czekali.

Na pierwszy rzut oka książka prezentuje się wyśmienicie, papier jest bardzo dobrej jakośc,i dzięki czemu na zdjęciach mamy dobre odwzorowanie kolorów i szczegółów. Cieszy również przejrzystość książki, a odpowiednia proporcja ilości tekstu do zdjęć na stronach sprawia, że książkę czyta się jednym tchem i nie ma momentu, by nadmiar tekstu mógł czytelnika znużyć. Niesłychanie ciekawym rozwiązaniem są granatowe tabelki z boku stron, w których zawarte są najciekawsze i najważniejsze porady.

Publikacja składa się z ośmiu (logicznie i spójnie podzielonych) rozdziałów. Autorka zaczyna od podstaw fotografii, następnie przechodzi do bardziej złożonych pojęć jak światło, przysłona czy czułość ISO. Te rozdziały są kierowane przede wszystkim do osób w ogóle nie związanych z fotografią (osoby znające się na fotografii śmiało mogą zacząć książkę od następnego- 3 rozdziału). Kolejne dwa działy to wiedza wykorzystywana w fotografii kulinarnej- czyli jak robić zdjęcia w świetle naturalnym oraz sztucznym. Następnym tematem poruszonym przez autorkę jest kompozycja, zwraca uwagę na różnicę pomiędzy środkiem kadru, a jego bokami, tłumaczy między innymi czym jest reguła trójpodziału i perspektywa. Kolejne rozdziały poświęcone są bezpośrednio stylizacji dań, czyli jak przygotowywać się do sesji, jak stylizować odpowiednie danie (genialny rozdział z podziałem na stylizacje dań ciepłych, lodów, przypraw, owoców, sosów, itd.). W ostatnim rozdziale Helene daje nam rady dotyczące postprodukcji. Bardzo ciekawym rozwiązaniem są dodatki na końcu książki, autorka informuje nas z jakich stron można kupić sprzęt fotograficzny, dodatkowy asortyment jak sztućce czy starocie, czy oprogramowanie do postprodukcji (niestety wszystkie linki prowadzą do sklepów zza oceanu, gdzie obecnie mieszka pani Dujardin). W tym dziale znajdziemy również linki do blogów kulinarnych, na których można podpatrzeć, jak zdjęcia kulinarne robią inni znani i cenieni blogerzy.

 

Helene Dujardin z pochodzenia francuska, a od kilkunastu lat mieszkająca w Stanach Zjednoczonych, z zawodu jest mistrzem cukiernictwa, od 2006 roku prowadzi bloga. Tartelette jest blogiem poświęconym kulinariom, dekoracji i stylizacji potraw. Z czasem Helene zaczęła interesować się fotografią, by móc pokazać swoje wypieki, dania i dekoracje w coraz to ładniejszy sposób. Pewnego dnia postanowiła zająć się tym profesjonalnie i dziś jest zawodowym fotografem kulinarnym. Uważam, że historia Helene jest bardzo ważna, ponieważ nie patrzy na dania okiem fotografa, jak na kolejny produkt który trzeba sfotografować na potrzeby zleceniodawcy- wykształcenie cukiernicze, doświadczenie jakiego nabrała pracując w wielu restauracjach, prowadzenie kulinarnego bloga, powoduje, że doskonale zna realia i problemy z jakimi na co dzień mogą spotkać się blogerzy i fotografowie kulinarni. Etapy rozwoju autorki dają Jej dużo wiedzy i doświadczenia jeśli chodzi o aspekty kuchenne, niestety w książce często wychodzą braki warsztatu fotograficznego.

Już po kilku stronach „Ujęć ze smakiem” zrobiło na mnie wrażenie lekkość czytanego tekstu. Bardzo często zdarza się, iż książki fotograficzne napisane są językiem zaawansowanym, co dla hobbystów, którzy nie zajmują się tym zawodowo z pewnością jest problematyczne. Używane zwroty branżowe, skróty, czy zaawansowane pojęcia spotykam tak często, że sam niejednokrotnie musiałem w Internecie szukać podpowiedzi o czym mowa. A nie o to w tym wszystkim chodzi – a o dotarcie do potencjalnego odbiorcy. Helene swoją książkę kieruje do miłośników gotowania, którym chce pomóc w robieniu zdjęć, a nie zawodowych fotografów. Dlatego na duży plus zasługuje użyty język, który jest pozbawiony fotograficznych pojęć do minimum, a jeżeli już się jakieś pojawia to na końcu książki czeka na nas słowniczek, który w łatwy i przystępny sposób opisuje pojęcie. Autorka bardzo często odnosi się do danych pojęć w formie przypomnienia. Na każdym kroku (czasami, aż do przesady) daje się odczuć, że Helene tłumaczy pojęcia fotograficzne jak dziecku w pierwszej klasie. Trzeba przyznać, że rozdziały o fotografii i działaniu aparatu napisane są w bardzo przystępny sposób, co w połączeniu ze zdjęciami (backstagu), na którym pokazane jest jak ustawiony jest aparat względem dania i źródła światła, powoduje, iż nawet Ci, którzy nie zrozumieją tekstu, mogą zobaczyć i zrozumieć  o czym mówi autorka. To kolejny duży plus. Często w książkach brakuje zdjęć „z planu”, a pokazywany są tylko efekty końcowe, przez co czytelnik musi się domyślać jak zrobiono dane zdjęcie, jak rozstawiono lampy, czy użyto jakiś dodatkowych rekwizytów, tutaj mamy wszystko podane jak na tacy.

Autorka publikacji na każdym kroku z chęcią dzieli się zdobytą wiedzą i doświadczeniem, czasami można odnieść wrażenie, że obnaża całą siebie. Często wśród fotografów możemy zauważyć, że każdy skrzętnie chowa swoje kruczki, nie chce się dzielić wiedzą, którą zdobywał latami. Helene jest zupełnie inna (może dlatego, że z zawodu jest cukierniczką J ). Z pewnością nie zaskoczę nikogo, jeśli zdradzę, że informacji takich jest dużo więcej w rozdziałach o jedzeniu niż o technice fotograficznej. Cieszy mnie, iż autorka podkreśla, że sposób w jaki wykonała dane zdjęcie nie jest jedynym prawidłowym sposobem, bardzo często zachęca do próbowania, „kombinowania” i odnalezienia złotego środka dla siebie samego. Gdy tłumaczy oświetlenie, perspektywę, czy chociażby zakup aparatu takiej, a nie innej marki, zawsze zwraca uwagę, iż „mój wybór nie jest jedynym dobrym, po prostu jednym z wielu, Ty poszukaj swojego”. Często w innych publikacjach autor twierdzi, iż przedstawiony przez niego sposób jest jedynym prawidłowym.
Co ciekawe często wspomina innych blogerów i fotografów kulinarnych, a wręcz zachęca do odwiedzania ich stron i szukania inspiracji, nie wspominając o tym, że w dodatku podaje adresy ich stron internetowych, więc można stwierdzić, że reklamuje konkurencję. To bardzo zdrowe podejście autorki. Widać, że przede wszystkim zależy Jej, by czytelnicy robili ciekawe i różnorodne zdjęcia.

Jako osoba zajmująca się fotografią na co dzień i znająca podstawowe działanie aparatu, najbardziej zaciekawiły mnie rozdziały dotyczące kompozycji i stylizacji potraw. Konkretna wiedza oparta na przykładach, zdjęciach i komentarzach spowodowała, iż Helene wytłumaczyła mi co z czym łączyć, czego nie dotykać, i na jakie szczegóły zwracać uwagę. Podobnie, jak we wcześniejszych rozdziałach i tutaj pojawiają się zdjęcia planu, bądź jak kto woli „krok po kroku”. Autorka na przykładzie poszczególnych dań pokazuje jak zdjęcie wyglądało na początku, a jak zmieniało się w momencie dodawania kolejnych elementów dekoracji. Jak i wcześniej, tak i tutaj, opisuje wiele technik, sposobów dekorowania i komponowania dań, jednak nie narzuca czytelnikowi swoich metod, zachęca do działania po swojemu. Jednak nie jestem do końca pewny czy dla osób początkujących (a do nich przecież w dużej mierze kierowana jest książka) jest to dobre rozwiązanie. Z pewnością woleliby poznać jakieś podstawy, kanony i kierunki którymi mogliby podążać na początku, by w następnych etapach poszukiwać swoich ulubionych metod.

Dużym rozczarowaniem był dla mnie rozdział o postprodukcji. W nim objawiło się szczególnie, iż autorka jest cukiernikiem, a fotografem tylko z zamiłowania. Myślę, że wszyscy liczyli na szczegóły jak obrabiać zdjęcia kulinarne by wyglądały jeszcze lepiej: które kolory może bardziej uwydatnić, co w jaki sposób schować za pomocą różnych sztuczek, które dają nam programy do obróbki zdjęć. Zamiast tego dostajemy rozdział w którym autorka opisuje jak zgrywać zdjęcia, jak je nazywać, drukować, publikować w Internecie czy przesyłać do klienta. Dla mnie rozdział ten to mała kompromitacja zarówno autorki jak i osób odpowiedzialnych za wydanie książki. Co tyczy się obróbki autorka przedstawia tylko programy z nazwy (brak chociażby wypisania poszczególnych wad i zalet) używając na koniec, jakże często pojawiającego się w książce stwierdzenia: „ja używam tego, ale masz też program x,y,z, sam sprawdź który najbardziej odpowiada Twoim potrzebom”.

Podsumowując, uważam że jest to dobra pozycja. Każdy znajdzie coś dla siebie; blogerzy trochę wiedzy technicznej (myślę, że wystarczającej by robić lepsze zdjęcia, jednak mogłoby być tej wiedzy więcej, zwłaszcza dla osób troszkę bardziej zaawansowanych), fotografowie jak poruszać się w tematyce zdjęć kulinarnych (wcześniej nie mieli żadnej pozycji na ten temat). Jednak pozostaje pewien niesmak co do warsztatu. Widać po zdjęciach, że autorka nie jest fotografem, przez co zdjęcia nie są w 100% poprawne, często przepalone, bądź z za dużymi cieniami w niedoświetlonych miejscach (często ważnych dla danego dania). Natomiast widać, że w tematach kulinarnych, zwłaszcza jeśli chodzi o kompozycję i stylizację, jest po prostu chodzącym geniuszem. Robi to bardzo dobrze i potrafi to w ciekawy i przystępny sposób przekazać. Na koniec proponuję zapoznać się z mottem, które autorka umieszcza w książce, a według mnie bardzo pasuje do tej recenzji:

„Fotografowanie jedzenia to nieustannie ewoluujący świat kompozycji, stylizacji i aranżacji, który można eksplorować bez końca. Zawsze znajdzie się jakiś nowy rodzaj oświetlenia czy ciekawa sztuczka, pozwalająca wydobyć naturalne piękno potrawy. Chciałbym osiągnąć mistrzostwo w fotografii kulinarnej? Jesteś cierpliwy, pełen pasji i skłonny do poświęceń ? To nie czekaj ani chwili dłużej, weź aparat to ręki i zaczynamy…”.

 

Leave a Reply